Nieco nietypowo, zanim przejdziecie do lektury nadesłanej mi relacji, zadam Wam kilka pytań. Jak u Was organizowane są zawody strzeleckie? Czy często spotykacie się z krzywdzącymi stereotypami dotyczącymi myśliwych? Czy takiego opisu imprezy zorganizowanej przez Koło Łowieckie się spodziewaliście?
„Dawno, dawno temu, za siedmioma McDonaldami, za siedmioma zjazdami…
W ten sposób powinienem zacząć, bo większość może uznać to za zmyśloną historię. Ostrzegam, ten tekst będzie o myśliwych. Myśliwych z pewnego kola w pewnym mieście. Sam nie poluję i póki co nie zamierzam. W środowisku łowieckim znalazłem się przez przypadek. Znajomy spytał mnie kilka lat temu, czy pomogę Mu przy sędziowaniu zawodów w wieloboju myśliwskim i tak się zaczęło. Sędziowanie, liczenie zwierzyny i stałem się rozpoznawalny w kole. Po ostatnich zawodach padło „za tydzień robimy pierwsze zawody Koła połączone z piknikiem dla rodzin, jak chcesz, to bierz rodzinę i przyjeżdżaj”. No i pojechałem….
Sama strzelnica myśliwska zbudowana jest pod kątem wieloboju myśliwskiego (kto nie wie o co chodzi może poczytać np. tutaj http://www.lowiecki.pl/strzelectwo/konkurencje_wieloboju.php). Strzelnica położona jest w środku lasu i jest bardzo zadbana. Na terenie strzelnicy znajduje się leśniczówka lokalnego leśnictwa. Jest to najładniejsza strzelnica, na której byłem, ale nie o tym…
Wkrótce zaczęli się zjeżdżać myśliwi z rodzinami, było nawet kilka osób z dalszej rodziny i zaproszonych gości. Usiedliśmy pod wiatą z napisem „Zielona Szkoła” i tu pierwsze zaskoczenie. Leśniczy zaproponował, że skoro myśliwi będą rozgrywać zawody, to on zaprasza osoby towarzyszące na krótkie zajęcia. Strzelcy udali się na zawody, a reszta poszła z leśniczym.
Więc wyruszyliśmy ze strzelbami na „krąg”. Standardowe budki (wysoka i niska), 7 stanowisk, budka dla sędziów i… drewniana trybuna dla kibiców. Co mnie zdziwiło to przedpole obsiane rzepakiem. Jedynym „technicznym” problemem było ostre słońce mocna ograniczające widoczność. Jednak jak się okazało miało ono i dobre strony, wszak to idealna wymówka jeśli się nie trafi. Jedni strzelali celniej inni bardziej „pod słońce” ale atmosfera przyjacielska i jako strzelający tą konkurencję po raz pierwszy, mogłem liczyć na cenne podpowiedzi od starszych Kolegów. Po skończonej konkurencji czas na „oś” czyli rzutki startujące z bunkra pod nogami, 5 stanowisk i podchody. Przedpole znów obsiane rzepakiem, jakieś krzaki jaki tło oraz znów trybuna dla kibiców (!). Rzutki wylatywały w sposób nieprzewidywalny (maszyna pływająca). Mimo kolejnych podpowiedzi i kilku strzałów próbnych koncertowo zepsułem strzelanie. Miała być rozegrana jeszcze trzecia konkurencja – dzik w biegu, ale ze względów organizacyjnych nie udało się jej rozegrać. Jak wspomniałem wcześniej był to pierwszy puchar prezesa i pokazał ile rzeczy należy na przyszłość dopracować.
Kiedy my rywalizowaliśmy w zawodach, nasze latorośle z częścią naszych pań udały się „w nieznane” z Panem Leśniczym. W sali kominkowej zgromadził kilka eksponatów. Zajęcia rozpoczął od wyjaśnienia różnic między planem doby dziecka a dzikiego zwierzęcia co w prosty sposób wyjaśniło dlaczego trzeba być cicho w lesie. Wyjaśnił co można robić a co jest kategorycznie zabronione w trakcje wizyty lesie, a co najważniejsze wyjaśnił dlaczego tak jest. Następnie opowiadał o różnych gatunkach zwierząt, wyjaśniając który zwierz co robi dobrego, a co złego dla gospodarki leśnej, dlaczego leśnicy cenią np. dziki (sadzenie nowych drzew) , a dlaczego niechęcią darzą łosie, które zjadają czubki nowych nasadzeń. Każde dziecko mogło dotknąć eksponatu, przytulić, by zobaczyć i poczuć jakie są różnice między futrem, „pokryciem” poszczególnych gatunków, dlaczego kaczka jest aksamitna, a dzik szorstki. Przy każdym z omawianych gatunków Leśniczy, zachęcając pytaniami, przekazywał informacje dotyczące nawyków żywieniowych, zachowań i sposobu życia i innych cech charakterystycznych. Ponieważ dla „Zwykłych Ludzi” nie jest to oczywiste, przedstawił różnice pomiędzy Jeleniami a Sarnami (pokazując eksponaty i poroża), nazywając płcie każdego z gatunków. Opowiadał również o tym, że jeśli na wiosennym spacerze znajdziemy poroże jelenia to na jego podstawie możemy określić wiek i stan zdrowia danego osobnika oraz, że kolejne poroże, które odrośnie będzie bardziej okazałe od zrzuconego.
Podczas prezentacji eksponatów dzieciaki i opiekunowie mogli poznać rzeczywiste gabaryty dzikich zwierząt począwszy od gołębia i kaczki, poprzez lisa, zająca, sarnę, a na niedźwiedziu i głowie łosia skończywszy. Przytaczał też anegdoty o zachowaniu nauczycieli biorących w lesie śpiące i niedogrzane żmije za ogon – wniosek mieli szczęście, że był chłodny poranek i 9:00 a nie 12:00. Dzieciaki dowiedziały się, że nie należy ruszać ani iść za pełzającymi zwierzętami, mimo, że nie wszystkie są groźne. Jak się okazało, nie tylko Dzieciaki coś wyniosły z prezentacji leśniczego. Przerażająca była opowieść o prelekcji w okolicznej szkole na temat lasu, jego mieszkańców i zależności, przed którym dyrekcja zakazała prezentacji eksponatów. Dyrekcja stwierdziła, że jest to nie humanitarne i prezentacja ich może zaszkodzić psychice dzieci. Leśniczy stwierdził, że nie ma lepszego sposobu poznania nieznanych rzeczy niż dotyk, a dziecko, które dotykało modelu, nie będzie goniło za dzikim zwierzęciem.
Na terenie strzelnicy znajduje się kilka zagród z ptactwem (egzotyczne gatunki bażantów, itp.), które cieszyły się zainteresowaniem nie tylko najmłodszych. Karmienie trawą, zabieranie piór, bycie podziobanym… żyć nie umierać. I tak ornitologiczna ciekawostka: „Kto Ty jesteś?, Polak mały, jaki znak twój – Orzeł Biały”… i tutaj zdziwienie (również części opiekunów), bo ten ptak to Orzeł Bielik gniazdujący na terenie Polski….
Na piknik zostali zaproszeni przez organizatorów także strzelcy FT z lokalnego klubu. Dla niewtajemniczonych https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Field_target . Z osi zajętej przez miłośników wiatru mógł skorzystać za darmo każdy. Okazało się, że oprócz najmłodszych, dość licznie odmeldowali się doświadczeni myśliwi i ja niepozorny sportowiec zaczynający strzelać z pneumatyków. Strzelania FT rządzą się innymi zasadami niż strzelanie z broni palnej. Niby wiatrówki, ale nawet dla mnie obytego z bronią palną od kilkunastu lat, trafienie dwóch najbardziej oddalonych celów nie było proste.
Skoro byliśmy na pikniku, nie mogło zabraknąć grilla. Poza terenem ogrodzonym strzelnicy jest wiata na około 70 osób, albo i więcej wraz z ogromnym murowanym rusztem, miejscem na ognisko, kawałkiem trawy do pobiegania dla dzieci. To wszystko w środku lasu… Piękniejsze części naszych rodzin zadbały o wyżywienie i napitek (sponsorem było koło łowieckie). Tutaj za pewne pojawią się pytania o alkohol… Owszem alkohol był, ale dopiero po zakończeniu zawodów i po ustaleniu kto prowadzi i kto komu użycza broń i będzie za nią odpowiedzialny. Dodam tylko, że ilość alkoholu mogłaby co najwyżej wkurzyć 3 statystycznych Polaków.
Podsumowując… zawody ciekawe, okoliczności sprzyjające, komary można odstraszyć sprawdzonymi preparatami. Impreza zapowiadana jako cykliczna, więc sprawy organizacyjne da się na spokojnie dopracować. Jednocześnie chciałbym podkreślić, że nie każdy myśliwy jest zdeklarowanym alkoholikiem, bezmyślnym mordercą, (tu wstaw swój ulubiony stereotyp). Można wspólnie spędzać czas miło, przyjemnie i ponad podziałami. Mimo, że ze względów organizacyjnych nie udało mi się przeprowadzić strzelań z broni sportowej i kolekcjonerskiej, to i tak uważam imprezę za udaną.
W każdej kategorii posiadaczy broni palnej znajdą się ludzie mniej i bardziej ogarnięci oraz czarne owce, ale to nie powód do generalizowania i tworzenia stereotypów. Łączmy się „ponad podziałami” dla krzewienia kultury posiadania broni palnej w Polsce.”
Kurcze. Szkoda, że to nie do końca Minionek w trasie, zazdroszczę uczestnictwa w tej imprezie!
Jedna myśl nt. „Piknik i zawody myśliwskie. Relacja gościa.”
U mnie jest podobnie ale boryka się to z inną gamą problemów. Najpierw KŁ przejeło zrujnowaną ale pięknie położoną strzelnicę po LOKu. Każdy czuł się swobodnie i dawał dużo od siebie aby to miejsce „kwitło”. Jednak przyszedł czas rozliczania rachunków i zapadły decyzje o większej ilości zawodów, większej ilości treningów dla strzelców zewnątrz aby strzelnica nie było już dalej studnią finansową… Te zmiany zgrały się z czasem, w którym znacząco wzrosła ilość strzelców kolekcjonerskich, sportowych, dynamicznych itp itd. Strzelcy w/w wymęczyli o jeden dzień strzelecki specjalnie dla nich oraz o pełną oś pistoletową (dla poprawy bezpieczeństwa). Jednak wraz ze wzrostem zainteresowania strzelnicą wzrosła też ilość jej przeciwników i osób którym przeszkadza hałas i „kule dzwonią po szybach”. W emocjach padły decyzje o zmniejszeniu ilości treningów. Dodatkowo myśliwi szybko stali się persona non grata (nie pomógł okres nagonki na łowiectwo). Część osób „odpuściła”. Strzelcy nie-myśliwscy poskarżyli się do lokalnych władz że ograniczono im wstęp w weekendy. Strzelnica obumarła i powoli zarasta… 7 lat.