Menu

Czym różni się „środowisko” posiadaczy broni od tzw. totalnej opozycji?

27 marca, 2018 - Rozkmina
Czym różni się „środowisko” posiadaczy broni od tzw. totalnej opozycji?

 

             Staram się unikać tematów politycznych, jednak polityka nie chce się zrewanżować tym samym. Zatem dziś nieco politycznie, bardzo smutno i trochę nerwowo. Podobne tematy poruszałem choćby tutaj:
Moje środowisko strzeleckie.
Czy walczymy o swoje?

                Od lat żremy się ze sobą i nabijamy z siebie nawzajem. Organizacja pomiędzy organizacją, klub z innym klubem, sportowcy z myśliwymi, strzelcy tarczowi z dynamicznymi, posiadacze z osobami, które postanowiły zdobyć pozwolenie. Nie chcemy, czy też nie potrafimy zrozumieć, że co prawda ludzie różnią się między sobą, lecz mogą posiadać mimo to wspólny cel. Nie chodzi mi tu nawet o posiadane broni, a o możliwość decydowania o swoim hobby. Tylko  przypadkiem, wspólnym mianownikiem dla kolekcjonerów, myśliwych, strzelców sportowych, jest broń palna. Ona jest jedynie narzędziem niezbędnym do rozwijania swojej pasji. Tak jak samochód dla rajdowca, miłośnika karawaningu czy kolekcjonera aut.
                Jak to u nas wygląda? Sławetna Dyrektyw Unijna sygnowana twarzą Pani Bieńkowskej, reakcja myśliwych „Nas to nie dotyczy”. Niedawno procedowany był obywatelski projekt UoBiA, który odbił się szerokim echem, z racji próby dostosowania jej treści do wymogów w/w Dyrektywy, wśród części posiadaczy. Część osób polujących znowu stwierdziła: „Nas to nie dotyczy. Zbyt wielu prominentnych polityków jest myśliwymi żeby ktoś Nam mógł krzywdę zrobił”. Taki obraz dostrzegłem z prywatnych rozmów z myśliwymi. Osobiście nie spotkałem żadnego, który czułby się w jakikolwiek sposób zagrożony unijnymi regulacjami.

                Dziś zaczęto grzebać przy Prawie Łowieckim. Co na to znaczna część posiadaczy? „Nas to nie dotyczy. To problem myśliwych, że chcą Im wprowadzić badania co 5 lat.” Ja rozumiem, w życiu jest chleb oddany, jednak dlaczego mamy w „głębokim poważaniu” to, że krzywda dzieje się całej grupie posiadaczy broni? Kiedy w końcu zrozumiemy, że nowoczesny świat toczy walkę z bronią jako przedmiotem a nie z nami bezpośrednio. Prędzej czy później dotknie to nas wszystkich, bez względu na cel posiadania, kraj zamieszkania czy przekonania polityczne.

                Cały czas powielamy też swoje własne błędy. Nasza retoryka już od dawna nie działa. Nikt nie wierzy w dobrą wolę sportowców kiedy czyta, powtarzane jak mantrę, hasła o praworządności, ochronie miru domowego, budowaniu obronności państwa. Nawet ja już w to nie wierzę. Co to znaczy, że posiadacz broni jest praworządnym obywatelem? Czy „Czerwona Książeczka” ma być tego wyznacznikiem? Każdy, niekarany  obywatel ma poczucie swojej praworządności. Czasy gdy paragraf dopisywano do człowieka się skończyły a przynajmniej jeszcze nie wróciły. Jak mam postrzegać obrońcę domostwa, który w kółko pyta czy w takiej lub innej sytuacji może użyć broni? No wybaczcie, nie wzbudza on mojego zaufania.
                Podobne błędy w swojej retoryce  popełnili myśliwi a sportowcy nie wyciągnęli z nich wniosków. „Musicie odstrzeliwać zwierzynę bo zbyt wzrośnie jej populacja, jednocześnie musicie ją dokarmiać bo zdechnie zimą z głodu”. Jak dla mnie to błędne koło (myślę, że dla innych też). Jak tylko poluzowano troszkę prawo, zaraz zaczęły się incydenty z wyganianiem ludzi z lasu, bo Panowie myśliwi będą polować. Sami, swoim działaniem, postawili się ponad prawem, niestety upadek z tej wysokości może być bolesny.
                Ja już zwątpiłem, że przestaniemy się ścierać. Już nie liczę na to, że jeden Klub przestanie wyciągać brudy drugiego albo jedna organizacja udowadniać że jest ”mojsza” od innej. Nie słyszę już od dawna rozsądnych argumentów na temat potrzeby posiadania broni. Przypomina mi to totalną opozycję. Podzielone partyjki ścierają się ze sobą, jedyną istotą ich istnienia stała się mantra „Kaczyński musi odejść” i „Konstytucja! DE-MO-KRA-CJA!”, tak jakby sami wcześniej się nimi przejmowali. Jak na tym wychodzą widać w sondażach i w nowych Ustawach. A My radośnie powielamy ich błędy.

                Odważę się nawet na stwierdzenie, że jako posiadacze broni, jesteśmy nawet większymi niedojdami niż politycy opozycji. Oni przynajmniej potrafią się zorganizować aby pokazać, że nadal istnieją. Zorganizować marsz, wyjść na ulicę. Nam nawet to się nie udało.

Serdecznie dziękuję Piotrowi za korektę tekstu.

 

 

6 myśli nt. „Czym różni się „środowisko” posiadaczy broni od tzw. totalnej opozycji?

Anonimowy

Od dawien dawna mam podobne spostrzeżenie… Kolekcjonerzy, sportowcy, myśliwi. A dalej organizacje w ramach tych grup działające, potem poszczególne osoby. Każdy sobie rzepkę skrobię. Jak osoba A mówi żeby walczyć o zmianę prawa tak to osoba B mówi że to idiotyzm bo trzeba inaczej, ale ogólnie niby cel obie mają ten sam czyli poszerzenie dostępu. Efekt? No chyba widać. I chyba będzie widoczny coraz bardzie dla wszystkich z bronią związanych.

Odpowiedz
Tactikal Minion

Ja się tyle namęczyłem żeby to napisać a Ty to samo napisałeś w kilku zdaniach. 🙂 Brawo Ty. (piszę to bez nuty sarkazmu)

Odpowiedz
Anonimowy

"Środowisko" nie zgadza się wewnętrznie ze sobą w sprawach podstawowych. Jak tu walczyć o szerszy dostęp do broni, jak się trafią takie piotrusie, co stwierdzą, że i tak jest za łatwo, bo oni widzieli co się na strzelnicach dzieje i kompletni debile dostają pozwolenia i powinni wszystkim zabronić tylko nie im, światłym, najmądrzejszym itp. Z takimi ludźmi to mnie łączy wyłącznie to, że ja i oni lubimy broń. A i tu nie dam głowy, bo mam wrażenie, że jedyne, co oni lubią to pouczać innych i uzewnętrzniać swój snobizm.
Mamy narzędzia, niemal wszyscy jesteśmy w kołach, stowarzyszeniach czy innych organizacjach. Jesteśmy, bo musimy. Można to wykorzystać, ale jak jeden z drugim nie mogą dojść do porozumienia w najbardziej podstawowych kwestiach, to nic nie zdziałamy. Inna sprawa, że mimo narzuconej zewnętrznie organizacji nie umiemy nic załatwić. Fatalnie to o nas świadczy. Tworząc te podziały sami zakładamy sobie pętlę na szyję, tylko kwestią czasu jest, jak ktoś za nią pociągnie. Oprzytomnienie przyjdzie, jak każą oddać.

Odpowiedz
Tactikal Minion

Myślisz, że ludzie nie próbują wpływać na swoje organizacje? Niestety często nie widać chęci współpracy i zrozumienia sytuacji. Wygląda na to, że pora walki o rozszerzenie dostępu już minęła, teraz pora na walkę o to co już mamy. Co do "Piotrusiów", jak ich ładnie nazwałeś, na szczęście są mniejszością. Choć i Oni czasem mają niestety trochę racji.

Odpowiedz
Anonimowy

Co do organizacji – nie mówię o leśnych dziadkach z władz PZŁ, którym się wydaje, że ich wszelkie zło ominie, a każdy, kto ma coś innego jak fuzję na dzika to morderca. Nie mówię o władzach PZSSu, którzy uważają, że wszystko powyżej boczniaków jest dla morderców. Mówię o setkach stowarzyszeń, które są złożone z nas samych do ciężkiej cholery. Jestem w stowarzyszeniu, którego właściciele za swoje kolekcje mogliby sobie kupić po porządnej chacie. Pytam go o to czy się obawia nowych przepisów, a on na to wzrusza ramionami i mowi "co będzie to będzie". Pytania o współpracę z ROMBem, FU czy czymkolwiek trafiają w próżnię. Nie ma zgody, nie ma wspólnego frontu. Jeszcze jak ostatnio usłyszałem jak Jacek Hoga z Ad Army mówił o tym jak władza sobie radzi z ludźmi chcącymi coś zmienić to mi ręce opadły. Goście dostają posady doradców ministerialnych i jakoś dziwnie przestają im się podobać obywatelskie inicjatywy zmian na lepsze.

Odpowiedz
Tactikal Minion

Mamy podobne doświadczenia.

Odpowiedz

Podziel się ze mną swoją opinią.