W ostatnich dniach, przeciwnicy broni palnej, sięgnęli po nowe metody zracjonalizowania swoich obaw. Muszę przyznać, metody bardzo chwytliwe i poparte statystykami i badaniami. Widać, że prawdopodobnie skorzystali z pomocy kogoś, kto specjalizuje się w tzw. „czarnym PR”. Dlaczego tak sądzę? Bo artykuły i audycje są coraz lepiej przygotowane. Argumenty zaś sprawiają wrażenie rzeczowych i logicznych. Jest to jednak tylko ułuda i manipulacja. Nie podlinkuję Wam tych wypowiedzi, gdyż nie chcę nabijać im statystyk. Kto interesuje się tematem i tak pewnie je zna, jeśli zaś kogoś zainteresują po przeczytaniu tego wpisu, łatwo je znajdzie korzystając z wyszukiwarki.
Pierwsza przedstawiona teza przeciwników broni streszcza się w tych słowach:
” Obecnie niewiele ponad 1% prób samobójczych w Polsce jest z wykorzystaniem broni palnej . Co dokładnie odzwierciedla stan posiadania broni (ok. 1% obywateli ma dostęp) . Obecnie 75% prób samobójczych kończy się zgonem. To oznaczałoby, że każde 10% populacji w posiadaniu broni oznacza 75-80 dodatkowych samobójstw każdego roku.”
Straszne prawda? Padają nawet dokładne dane o ile wzrośnie roczna liczba samobójstw. Łatwo policzyć przy, jeśli każdy Polak będzie miał broń to rocznie z tego powodu zginie 7 500 – 8 000 osób. Tylko, że to nie prawda a jedynie straszenie naiwnych ludzi. Manipulacja ta sugeruje bezpośredni wpływ posiadania broni na fakt samobójstwa. Niby na jakiej podstawie? O skłonnościach samobójczych decyduje np: depresja czy inne zaburzenia psychiczne. nie bez znaczenia jest też to, że wiele (brak mi tu danych, ale może ktoś pokusi się o ich znalezienie) jest zapewne popełnianych z broni służbowej przez Policjantów czy Żołnierzy nie posiadających prywatnej broni. Ich służba często ciężko odciska się na psychice. Sugerowana bezpośrednia zbieżność pomiędzy posiadaniem broni a liczbą samobójstw NIE ISTNIEJE.
Lecimy dalej:
„… z danych wynika, że to posiadanie broni powoduje wzrost przestępczości a nie przestępczość zwiększone zapotrzebowanie na broń”
Pewnie zawsze znajdzie się miejsce gdzie da się to „udowodnić”. Jednak nie w Polsce.
Chyba wystarczy to za komentarz?
Kolejna półprawda:
” Mimo tego, że posiadanie broni jest tam praktycznie powszechne – na 84 miliony przestępstw przeciwko mieniu w USA (lata 2007-2011) w 88% przypadków – nie było komu bronić mienia, bo właściciele byli nieobecni. W pozostałych 12% przypadków (10 milionów przestępstw) zaledwie w 100 tysiącach przypadków wykorzystano do obrony broń [6]. To oznacza, że broń teoretycznie przydała się w 0,1% przypadków. W kraju, gdzie ponad 30% obywateli jest uzbrojonych. W przypadku przestępstw w użyciem przemocy, broń do obrony wykorzystano w 0,8% przypadków.”
Wspomniane zaledwie 100 000 przypadków 1% przypadków kiedy mogła być użyta, nie zaś 0,1%. Kolejne podane procenty odnoszą się do przestępstw z użyciem przemocy. Zestawienia analiz statystycznych tego tematu dokonał blog Hoplofobia.pl (https://www.hoplofobia.info/) w dodatku pięknie przedstawiając to w formie wykresów https://www.hoplofobia.info/wp-content/uploads/2015/06/US_CRIME_RATES.jpg Nie będę tego powtarzał (bo nie zapytałem o możliwość udostępnienia, zresztą oni robią to lepiej niż ja).
Wspomniane przeze mnie wcześniej dane procentowe użycia broni w odparciu przestępstw przeciwko mieniu chciałem jednak zestawić z innym fragmentem omawianego oszustwa:
” Dodatkowym problemem jest to, że więcej broni w obiegu oznacza więcej broni w rękach przestępców. W USA co roku skradzionych zostaje ok. 600 000 sztuk broni”
Znowu pada duża liczba, jednak dlaczego sama liczba? Może dlatego, że jeśli odniesiemy ją do liczby zarejestrowanej w USA broni (przyjąłem tu dane podające jej liczbę na 270 000 000 sztuk, można znaleźć jednak źródła gdzie szacuje się jej ilość znacznie wyżej), to dostaniemy jedynie 0,2% kradzieży. Co moim zdaniem dalej nie odzwierciedla faktycznej ilości broni skradzionej prywatnym posiadaczom. Prawdopodobnie znajduje się tu również broń skradziona z magazynów Wojska i Policji. Jeśli mam rację procentowy stosunek liczby kradzieży do ilości broni jeszcze bardziej spadnie.
Na koniec mój ulubiony „argument”:
„Okazuje się, że posiadacze broni mają 4,5 razy wyższe ryzyko postrzelenia przez napastnika niż nieuzbrojeni [7] – co zresztą jest logiczne – dla napastnika uzbrojony obrońca staje się pierwszym
logicznym celem do wyeliminowania.”
Nieprawdopodobne! Osoba stawiająca opór uzbrojonemu napastnikowi jest narażona na większe ryzyko postrzału. Szkoda tylko, że nikt nie pokusił się o to żeby sprawdzić o ile większe jest ryzyko postrzału, jeśli ofiara podejmie jakąkolwiek formę obrony np. ucieczkę. Coś czuję, że nie wyszłoby to na korzyść tym danym. Zresztą posiadanie broni nie deprymuje bezpośrednio jej użycie w przypadku zagrożenia. To człowiek decyduje czy stawi opór czy też nie. Ktoś znowu sugeruje, że to broń myśli za człowieka.
Przedstawiłem tu tylko najbardziej mnie rażące przekłamania. Kwiatków jest więcej, ot choćby stosowanie różnych skal materiału poddanego analizie. Raz dane dotyczą USA, by za chwilę ich źródłem stała się, niezbyt jasno określona, grupa kontrolna z Filadelfii. Zresztą, jak ktoś już słusznie zauważył, nie ma bezpośredniego przełożenia pomiędzy Stanami a Europą czy Polską. Nie dałem też gotowych odpowiedzi, niestety moja znajomość języka angielskiego jest jaka jest, czyli śladowa. Jednak polecam blog Hoplofobia.pl, tam prawie wszystko jest przystępnie wyłuszczone.
Chciałem jedynie zasygnalizować pewną, niepokojącą zmianę w argumentacji przeciwników zmian w Ustawie o Broni i Amunicji. Trzeba jednak przyznać, że z „argumentami” Pana Nitrasa i jemu podobnych, będącymi na poziomie „nie bo nie”, łatwiej jest polemizować.
Jeśli jeszcze ktoś nie wie o co w tym wszystkim chodzi, to właśnie o to.