
Na Aukcji Parkietowej byłem, kawę i herbatę piłem… nawet ciasta zjadłem. Mogę do swojego kolekcjonerskiego CV wpisać, że byłem jej aktywnym uczestnikiem pierwszej. Tego mi nikt nie zabierze, czuję nawet pewien rodzaj dumy z tego powodu.
Impreza, bez dwóch zdań, zorganizowana pierwsza klasa. Ani przez moment nie czułem, że to pierwszy raz jak ktoś organizuje taki ewent. Może mieć to związek z tym, że sam pierwszy raz uczestniczyłem w aukcji na żywo i nie mam punktu odniesienia. Jednak ani razu nie czułem się zagubiony, niepotrzebny czy… niedopieszczony. Chylę czoła przed organizatorami.
Pojawiło się nieco ponad 50 licytujących, nie licząc osób, które brały udział w aukcji prze z internet. Atmosfera była bardzo przyjacielska, niemal koleżeńska. Kurcze, jak miło jest dokleić do niektórych nicków z FB twarz. Brzydko Panowie, że w profilowe wstawicie zdjęcia sprzed 20 lat.
Jak już zleźliśmy się na salę ruszyła licytacja. Pierwsza pozycja i… kurna, Arsenal Firearms Strike One nie zszedł pomimo ceny wywoławczej 1 300,00 zł, do tej pory mnie to prześladuje. Potem się ruszyło. Mimo wszystko wiele ofert spadło, wiele zeszło za ceny wywoławcze. Jednak kilkanaście aukcji podniosło ciśnienie, zarówno licytującym jak i tylko je obserwującym. Piękny VIS, choć licytujący prowadził walkę jedynie ze sprzedającym (była ustalona cena min sprzedaży) będzie chyba najbardziej pamiętnym momentem. Pięknie „pobili” się uczestnicy też to rewolwery w nietypowym kalibrze .45 ACP, oraz o karabiny Carl Gustaw. O dziwo, zdawać by się mogło jakże pożądane, fińskie Mosiny sprzedały się za niezbyt wygórowane kwoty. Rewolwery. poza nielicznymi wyjątkami, nie zbudziły większego zainteresowania, ktoś w trakcie przerwy kawowej (kawa niezła, ciasta też) dobrze stwierdził „Polska to nie jest kraj rewolwerowców”.
Po jej zakończeniu ruszyła tzw. Aukcja Cicha, będąca jak się okazało, rodzajem przetargu na wystawioną na niej broń. Nie do końca mnie przekonała ta forma, choć rozumiem, że może mieć ona związek z jakimiś wymogami naszego prawa, lub po prostu była wygodna dla organizatorów. Szkoda, bo zamiast próbować wystartować do kilku pozycji, musiałem się ograniczyć do jednej, a tu i tak przepadłem. Bardzo żałuję, że nic nie upolowałem ale nie mogłem ryzykować, że wygram wszystkie interesujące mnie pozycje. Zabrakło mi w niej jednak emocji, jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, w Aukcji Cichej zabrakło mi samej aukcji.
Należy zaznaczyć, że na Aukcję Cichą nie trafiły wcale gorsze, czy nieciekawe egzemplarze broni. Wybór był podobny do Aukcji Parkietowej, może poza typowymi rodzynkami, które tu się nie pojawiły. Mówiąc szczerze, w tym przetargu miałem zaznaczonych trzy razy więcej pozycji niż na wcześniejszej aukcji.
Podsumowując, moim zdaniem obie aukcje była WYDARZENIEM bezprecedensowym. Nie tylko ze względu na to, że były pierwszą aukcją broni w Polsce, lecz uważam, że mocno zweryfikowała koszty kolekcjonerstwa broni w naszym kraju. Widziałem, już kilka zdjęć ze zdobyczami zadowolonych kupujących. Jest co podziwiać i czasem czego zazdrościć. Myślę, że nikt kto zdecydował się na tą formę zakupów, nie żałuje swojej decyzji.
Jako podsumowanie pozwolę sobie napisać taką deklarację. Od dziś odkładam fundusze na kwietniową aukcję, nie będę przepłacał. Zakupy stop, aukcja start.
Powodzenia!
… ciekawe czy wytrzymam bez zakupów.
Powodzenia!
… ciekawe czy wytrzymam bez zakupów.