Niedawno, przypadkiem trafiłem na zacytowany wpis Witolda Załuska, odnoszący się do bezpieczeństwa na zawodach strzeleckich:
„Podczas ostatniego weekendu zmarł uczestnik poznańskiego maratonu, a na rajdzie Mistrzostw Polski samochód wpadł w publiczność raniąc dwie dziewczynki. W ten sam weekend pod Gdańskiem odbyło się Grand Prix IPSC, zamykające sezon. Ok 200 os. oddało ok. 60 000 strzałów. Pod presją czasu, w ruchu, z trudnych pozycji i z niestabilnego podłoża. Nie było kontuzji, z którymi nie poradził sobie plasterek.
Ale nadal to strzelectwo jest niebezpieczne i trzeba je ograniczać, czy wręcz zwalczać.”
Ale nadal to strzelectwo jest niebezpieczne i trzeba je ograniczać, czy wręcz zwalczać.”
Wywołał on uśmiech na mojej twarzy, ale i skłonił do pewnej refleksji. Jak to faktycznie jest z tym strzelectwem, w końcu broń jest niebezpiecznym narzędziem. Wydawać by się mogło, że o wypadek nie trudno. W sumie nie dość, iż strzelba sama raz do roku strzela, to jeszcze Pan Bóg kule nosi.
Okazuje się, że nie jest to prawdą. Najczęstsze urazy to obtarcia naskórka czy skręcenia kostki. Nie twierdzę, że nie zdarzają się sytuacje niebezpieczne, jednak sędziowie i instruktorzy czuwający nad przebiegiem zawodów i ich bezpieczeństwem są na tyle blisko, że bardzo szybko mogą zareagować na każdą stwarzającą zagrożenie sytuację. I robią to. Bezwzględnie.

Byliście kiedyś na dużym, rodzinnym grillu? Atmosfera na zawodach przypomina właśnie taką imprezę. Co prawda bezalkoholową, ale w niczym to nie przeszkadza uczestnikom i gościom w dobrej zabawie. Nawet dzieci się nie nudzą, w końcu tyle ciekawych rzeczy wokół. No dobra, przyznaję widziałem kiedyś znudzone dziecko. Maluch nie miał jeszcze roku i spał w najlepsze (ochronniki słuchu są nadzwyczaj skuteczne), więc myślę, że jest usprawiedliwiony. Za to jaką furorę zrobił, wśród tych wszystkich „cioć” i „wujków”, aż szkoda, że nie będzie pamiętał!
Na koniec, znam jeden, jedyny przypadek postrzału na zawodach. Jednak nie był on związany ze złym prowadzeniem imprezy a z nonszalancją właściciela broni. Przykra sprawa, zakończona długa operacją i zapewne jeszcze dłuższą rehabilitacją. Mimo to bezpieczniej czuję się na klubowych zawodach niż na meczu piłki kopanej.
Jedna myśl nt. „Czy na strzelnicy jest bezpiecznie?”
Mam to samo. Zamiast iść na boisko i grać w piłkę, wolę pójść na strzelnicę. Podczas kariery piłkarskiej miałem dwa razy rozcięty łuk brwiowy + zwichnięcia oraz skręcenie kolana. Nie dość, że strzelanie jest bezpieczniejsze to i odprężające. Co do bezp. dużo zależy od strzelnicy na którą chodzisz, mam gorsze i lepsze opinie. Od roku mam do czynienia z instruktorami ze strzelnicy na Orląt Lwowskich we Wrocławiu i są świetni w tym co robią.
Pozdrawiam!